Zło znad Wisły

Data publikacji: 22 kwietnia 2014

 

(...) To jest literatura o nas, o naszej historii. Proszę zwrócić uwagę, że przecież wielu autorów zabierających się do pisania pierwszej powieści tego rodzaju, debiut ma już za sobą. Żeby daleko nie szukać - Marcin Świetlicki był już znanym i uznanym poetą, zanim napisał swoją trylogię. Sam zająłem się kryminałami, mając na koncie kilka książek. Świetlicki, prywatnie przyjaciel Grina, jest zresztą jednym z ojców założycieli stowarzyszenia Trup w Szafie. Napisał opowiadanie do antologii „Trupy polskie" - obok książek Krajewskiego to jedna z pierwszych pozycji, które wykreowały nową modę. - Od początku wiedzieliśmy, że za promowaniem kryminału w Polsce musi stanąć środowisko - mówi Grin. - Naszą siłą było to, że byli w nim dziennikarze ważnych tytułów - „Newsweeka" „Polityki", „Gazety Wyborczej". Wzorowaliśmy się na tym, co wcześniej działo się w środowiskach miłośników fantastyki. Były na tyle mocne, że nawet kiedy ortodoksyjna krytyka nie chciała przyjąć do wiadomości, że science fiction czy fantasy mogą być poważną literaturą, nie miało to wielkiego znaczenia. Z czasem jednak trzeba było poszukać ludzi spoza środowiska. Historia o tym, jak Grin ze Świetlickim namówili Zbigniewa Mikołejkę do dołączenia do jury, brzmi tak, jakby była żywcem wyjęta z powieści kryminalnej. - Krystyna Krynicka wycofała się z jury z powodów zdrowotnych, szukaliśmy kogoś na jej miejsce - mówi Grin. - Jechaliśmy akurat z Marcinem Świetlickim pociągiem do Olsztyna na spotkanie autorskie. Pociąg stanął w polu ł za chwilę okazało się, że już nie ruszy. Zobaczyliśmy dżentelmena z rozwianym włosem, biegnącego korytarzem i krzyczącego do słuchawki, żeby po niego przysłać taksówkę, bo musi dotrzeć do Olsztyna, ale nie wie nawet, gdzie jest. Pomyślałem, że skoro tak, to weźmy taksówkę razem, organizatorzy podzielą się kosztami. Świet- licki odradzał, mówił, że facet wygląda na seryjnego zabójcę. Skończyło się na tym, że przez trzy godziny zasypywaliśmy go pytaniami. Okazało się, że doskonale zna się na kryminale, więc zaprosiliśmy go do jury. Od tamtej pory Mikołejko mówi o nas: „ci dwaj".

Cały artykuł Dawida Karpiuka ukazał się w "Newsweeku" numer 17-18/2014

 

Udostępnij

 POWRÓT